aaa4
lv3
Dołączył: 12 Kwi 2018
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 16:38, 12 Kwi 2018 Temat postu: |
|
|
ROZDZIAL 2
Itale stal obok okna w domu przy ulicy Fontarmana, patrzyl na wschod ksiezyca nad starymi ogrodami, ciemniejacymi w mroku i sluchal spiewnego szmeru fontanny, mieszajacego sie z szelestem lisci, poruszanych delikatnym, zachodnim wiatrem. Ubrany byl w sliwkowy surdut - prezent od matki na gwiazdke. Mial lniana koszule, cienka i dobrze nakrochmalona, wlosy porzadnie uczesane, halsztuk i szpilke na wlasciwym miejscu, a twarz spokojna i nieco smutna. Zastanawial sie, czy patrzac na poludnie moglby, przy dobrej pogodzie, zobaczyc gory.-Nigdy nie widzialem, zeby ktos tak czesto jak ty wygladal przez okna - powiedzial Enrike Paludeskar wchodzac do pokoju, delikatnie przedtem zapukawszy. - Co ty tam widzisz, Sorde? Dachy, drzewa, ksiezyc, nic sie nie dzieje. Mam taki sam widok. Jestes gotowy?
-Tak - odparl Itale, patrzac smutnymi oczami na ciezka, starannie ogolona, dobroduszna twarz Enrike'a.
-Jak ci sie podoba moj powoz? Jest w angielskim stylu. Wszystko teraz musi byc angielskie. Nie wiem, dlaczego. Chodz, Luisa czeka. Ktora godzina? Piekielne spodnie! Sa tak waskie, ze nie moge wyjac zegarka bez wykonywania paru tanecznych pas. Nie mozemy sie spoznic, starsza pani to istny smok.
Itale spojrzal na swoj zegarek, ktory wskazywal druga trzydziesci. Przestal chodzic kilka tygodni temu i Itale ciagle zamierzal oddac go do naprawy.
-Pewnie zbliza sie szosta.
-Lepiej juz pojedzmy.
Luisa usmiechnela sie do nich z dolu szerokiej klatki schodowej.
-Nie badz niemadry, Harry, to zaraz za rogiem.
-Aisnar jest strasznie scisniete - rzekl z niechecia Enrike. - Nie cierpie przychodzic pieszo.
Wyszli jednak we wczesnowiosenny wieczor pieszo. Fontanny spiewaly, paczkujace galezie platanow splataly sie nad ulica, wiatr byl delikatny i chlodny, a nad dachami wisial jasny ksiezyc. Wszystko znajdowalo sie w rownowadze; w doskonalej, wzajemnej harmonii - pomyslal Itale.
Mieli zjesc kolacje w najwyzszych sferach aisnarskiej socjety, u markizy Feldeskar-Torm. Itale zostal dobrze przyjety. Wiedziano, kim jest: synem posiadacza ziemskiego z Val Malafrena, jednego z zachodnich domey, a takze gosciem jednego z miejscowych arystokratow, a zatem, chwilowo, jednym z nich. Najwyrazniej wiedziano tez, kim jest oprocz tego, bo markiza, drobna, niezbyt ladna, starsza dama, odezwala sie do niego po kolacji:
-No i coz, panie Sorde, przynosi pan rewolucje do Aisnar? Sadzilam, ze nie jestesmy warci uwagi wichrzycieli.
Wygladalo, ze nie ma sensu jej zwodzic.
Post został pochwalony 0 razy
|
|